Czasy secondhandu
07 września 2020, 10:31
Wiele się na szczęście od tamtego czasu zmieniło. Choć markowe ciuchy wcale nie podrożały, wręcz przeciwnie, lumpeksy przestały kojarzyć się już tylko ubóstwem. Dzisiaj robienie zakupów w szmateksie to coraz częściej nie tylko kwestia oszczędności.
To również moda, szansa na powiększenie swojej garderoby o marki niedostępne na naszym rynku. Często to również świadomy wybór etyczny i ekologiczny.
Jednorazówki
Dzisiaj nie produkuje się już takich ubrań jak dawniej… Wiem, jak to brzmi, ale cóż. Jeszcze kilka lat temu chodziłem po górach w wojskowych, 30-letnich butach po ojcu. Po jego stary, piętnastoletni płaszcz również
nie raz sięgnąłem. Mocno wątpię, że moje dzieci kiedykolwiek będą miały szansę ubrać cokolwiek, co znajduje się obecnie w mojej szafie….
Nie wiem jak wy, ale do niedawna otwierając własną szafę, dostawałem szału. Jak to możliwe, że koszulka kupiona pół roku temu dzisiaj nadaje się tylko do chodzenia po domu? Jak to możliwe, że kupione rok temu buty mają zdartą podeszwę i dziury? Żyjemy w świecie jednorazówek, rzeczy zaprojektowanych nie po to, żeby służyć jak najdłużej. Wręcz przeciwnie. Szkoda brać w takim świecie udziału. L=Lumpeksy okazały się idealną ucieczką. Zarówno finansową… jak i moralną.
Moda z całego świata
Szkoda mydlić oczy. Największym atutem “szmat” jest ekonomia. Już za kilka złotych możemy mieć dobrej jakości ubranie, które w sklepie kosztuje nawet kilkaset złotych, więcej -dzięki lumpeksom na co dzień możemy nosić marki, które w normalnych warunkach byłyby poza naszym zasięgiem finansowym. Jedyne czego potrzebujemy to czasu, by przebić się przez morze bezużytecznej odzieży.
Jednak secondhandy dostarczają jeszcze jedno. Różnorodność. Dostęp do marek, których na co dzień w Polsce nie dostaniemy. W końcu polskie secondhandy nie zaopatrują się w odzież używaną tylko na rynku polskim. Nawet w najbardziej zapomnianych lumpeksach czekają na nas czasem odzieżowe perełki, jakich nie powstydziłby się niejeden luksusowy paryski butik.
No waste
Mamę Ziemię mamy jedną. Na dodatek, już teraz jest w raczej opłakanym stanie. Całkiem fajnie by było, gdyby nam jeszcze trochę posłużyła… przynajmniej do momentu, aż znajdziemy alternatywę. Jako że liczba wątpiących w globalne ocieplenie zmniejszyła się do dość wąskiej grupy niezbyt rozgarniętych ludzi, kupowanie odzieży w lumpeksach stało się całkiem niezłym sposobem na ograniczenie swojego wkładu w zbliżająca się katastrofę klimatyczną. Zwłaszcza, że przy okazji to dobry interes.
Większość z nas nie zdaje sobie nawet sprawy, ile zasobów trzeba zużyć, by wyprodukować jedną parę jeansów… które po roku i tak będą nadawały się do wyrzucenia. Podpowiem: 70 000 litrów wody, nie wspominając o energii, materiale, narzędziach… i ludzkim czasie, który mógłby być zdecydowanie lepiej spożytkowany.
Mateusz Kaczyński