Kalistenika - sposób na trening podczas pandemii
21 maja 2020, 09:00
Siłownia nie należy do zbyt sędziwych wynalazków. Popularność zdobyła dopiero w XX wieku. Jak więc wcześniej ludzie dbali o swoje ciało i tężyznę fizyczną?Wykorzystywali swoje własne ciała i “potęgę” grawitacji. Brzmi zbyt skomplikowanie? Nie, bo i nie jest skomplikowane. Dodatkowo trening z wykorzystaniem masy własnego ciała daje wręcz nieograniczone możliwości.
Kalistenika
Kalistenika, bo o niej mowa, nie jest rzeczą nową. Korzystali z niej już greccy żołnierze ponad dwa tysiące lat temu. Sama nazwa zresztą pochodzi również z greki i w bardzo luźnym tłumaczeniu oznacza „piękno i siłę”. Oczywiście, przez kilka tysięcy lat uległa licznym przeobrażeniom, na przykład jej współczesna forma całymi garściami czerpie z gimnastyki sportowej, ale jej założenia pozostały te same.
Plus i minus to jedyne co widzę
Jak wszystko, tak i kalistenika ma swoje zalety i wady. Do tych pierwszych można zaliczyć uniwersalność, bezkosztowość i brak zobowiązań. To tylko nasz wybór, gdzie ćwiczymy. W salonie, przed domem… czy w parku.
Nie musimy też inwestować w często drogi sprzęt sportowy. W zasadzie jedynym urządzeniem, jakiego potrzebujemy w domu to drążek… którego najtańsze warianty kosztują około 30 złotych i nie wymagają wiercenia żadnych nowych dziur w ścianie, a jedynie we framudze drzwi. Nie są nam niezbędne karnety i nie podejmujemy żadnych zobowiązań. Ćwiczymy, kiedy chcemy i mamy ochotę. Choć w tym względzie polecam jednak regularność.
Do drugiej kategorii również musimy zaliczyć ograniczenie, jakie stanowi trening oparty wyłącznie na masie ciała. W pewnym momencie zaawansowania i rozwoju masy, nasza waga przestaje być wystarczającym bodźcem do dalszego rozwoju mięśni. W skrócie, jeżeli chcesz wyglądać jak skrzyżowanie czołgu z młodym Pudzianowskim, to jednak lepiej zainwestuj w sprzęt treningowy.
Dla mnie osobiście ta kwestia nie jest problem. Kalistenika rozwija nie tylko siłę, ale także rozciąga i zwiększa ogólną sprawność. Wyrzeźbione tym sposobem ciało wydaje mi się zdecydowanie bardziej naturalne i męskie niż to potraktowane standardowym treningiem siłowym. Ale to moja opinia. Wszystko zależy od Twoich oczekiwań i możliwości.
Dlaczego kalistenika?
Najprostszą odpowiedzią dalej pozostaje: “bo wirus pozamykał nas wszystkich w domach i nie mamy innych opcji”. Jednak poza ograniczeniami doby epidemii, istnieje jeszcze kilka równie przekonujących argumentów. Liczne badania udowodniły, że trening kalisteniczny jest zdecydowanie bardziej korzystny dla naszego organizmu, ponieważ angażuje zdecydowanie więcej mięśni ciała… w tym mięśnie głębokie, których zanik jest często przyczyną bólów kręgosłupa czy kolan. Poza tym intensywny trening kalisteniczny spala zdecydowanie więcej kalorii niż przeciętne ćwiczenia kardio.
Kolejnym argumentem przemawiającym za treningiem kalistenicznym jest zbalansowany rozwój naszych ciał. Trening to nie tylko siła, to także mobilność, balans i rozciągnięcie. Zaniedbując któryś z tych elementów, skazujemy siebie na ograniczenia i frustrację, a nasze organizmy nigdy nie będą do końca zdrowe i sprawne.
Nie tylko kalistenika
Nie mając w domu małej sali do fitnessu, nie jesteśmy wcale skazani na kalistenikę, ponieważ… nasz dom może się okazać najlepszą siłownią. Wykazując się odrobiną wyobraźni i kreatywności, łatwo zamienić pospolity stół, krzesło czy rower w najlepszy na świecie przyrząd do treningu. Najlepszy… bo własny ;) W internecie znajdziecie wiele filmików, jak wykorzystać sprzęty codziennego użytku do ćwiczeń siłowych. Łatwo też, tego typu treningiem, suplementować sobie trening kalisteniczny.