Jose, nastolatek, który udowadnia, że wegańska dieta to nie tylko liście i trochę owoców! Jego Instagram wygląda… pysznie!
"Psy" Pasikowskiego - nostalgia za starym polskim kinem
27 stycznia 2020, 09:00
„Przed komisją weryfikacyjną staje porucznik Franciszek Maurer, lat 37, żonaty, jedno dziecko”… Ile razy słyszałem to zdanie? Od razu chce się zajarać. "Oczywiście Radomskie, ale jak pan major woli to Franz ma Camele. Czasy się zmieniły, ale pan zawsze jest w komisjach…" Tfu, tfu Franz zawsze pozostanie Franzem. "W końcu kto umarł, ten nie żyje a na mieście wciąż sporo chwastów to wyrwania." Jeżeli się jeszcze nie domyśliliście, "Psy" wróciły z emerytury! A czy w wielkim stylu, to się jeszcze okaże.
(Foto: Bartosz Mrozowski; materiały prasowe, ''Psy")
Tyle lat minęło…. Jak jeden dzień
Sporo minęło od kiedy ostatni raz mogliśmy zobaczyć naszego „dobrego ubeka” na ekranie. Na tyle wiele, że pewnie większość fanów Pasikowskiego już dawno straciła nadzieję na kontynuację serii. To czy następna część „Psów” powinna w ogóle powstać, jest już zupełnie inną kwestią. Choć mi samemu trochę niesmaczne wydaje się odkopywanie dawno pochowanego nieboszczyka… Nawet jak się da na tym nieźle zarobić. Ale jakie to ma teraz znaczenie. Zrobił to zrobił. Po co drążyć temat, jak mówi uliczna mądrość. Zresztą, nie będę ukrywać, stęskniłem się za kilkoma postaciami. Wychodzi na to, że stęskniłem się równie mocno za tamtym, dawno nieistniejącym, polskim kinem.
Nie, bardzo nie chcę pisać tutaj kolejnej recenzji. Tych powstało już chyba wystarczająco wiele… W większości stworzonych przez zdecydowanie bardziej kompetentnych ludzi do oceny kina niż ja. Sporo z nich jest negatywnych. Co tu dużo mówić, ciężko się kłócić z wieloma zarzutami kierowanymi w stronę nowego filmu Pasikowskiego. To już nie te same "Psy" co kiedyś. Lekko zbite i wyleniałe… ale jednak wcale nie takie tragiczne, jak co niektórzy je malują.
Nostalgiczne lata 90.
W wielu recenzjach jedno rzuca mi się w oczy. Jakieś wielkie rozczarowanie z nich rozbrzmiewa. Żal za tym co było. Nie wiem, czy to kwestia napompowanego balonika, nadziei jakie narosły po tak wielu latach… w końcu nie jedną kinową produkcję zabiły oczekiwania. Czy to może jednak kwestia nieco szersza, związana z nostalgią za tym co minione. I nie wróci raczej. Czasami, kiedy polskie kino rozrywkowe nie kojarzyło się z buraczanym humorem i beznadzieją. Czasami "Psów" właśnie. Ciężko się nam chyba wszystkim pogodzić z prostym faktem. Żyjemy w epoce polskiej kinowej kaszanki. Jeżeli chodzi o kino sensacyjne oczywiście. I jeden Vega, jakkolwiek dla mnie przeciętny, żadnej wiosny nie czyni. Tęsknię, i myślę że nie tylko ja, za polskim kinem lat 90. I złoszczę się jednocześnie. Bo ile razy można oglądać jeszcze raz te same klasyki?
Ale dopiero widząc nowe "Psy", tak naprawdę zdałem sobie sprawę, jak faktycznie wiele lat minęło. Jak wiele w kinie się zmieniło. I wreszcie, jak bardzo nowe „Psy” nie przystają do obecnych czasów… W dobry i zły sposób. W imię zasad? Nie ma żadnych zasad. A starzy bohaterowie, twarde chłopy o szorstkich manierach, ale miękkich sercach, dawno pochowały się na śmietniku kinowej historii. Nam chyba pozostaje tylko, co jakiś czas włączyć stare, dobre, polskie klasyki lat 90…. i cieszyć się z tego, że je mamy.
Fot. Bartosz Mrozowski, materiały prasowe, "Psy"
Odstawiając na bok narzekania. Przymykając oczy na scenariusz. Próbując nie zauważyć lekko komicznej gry Cezarego Pazury… Jednak, cholernie dobrze było się pożegnać z „Psami. A może nawet bardziej z całą tamtą pięknie kiczowatą epoką polskiego kina. Będę tęsknił. I choćby tylko z tego powodu, warto było. Panie Pasikowski, dziękuje!
Mateusz Kaczyński